czwartek, 13 marca 2014

Ostatnia Wiadomość

Pulsujący ból na czole wyrwał Joe z mlecznobiałej otchłani. Budząc się, zatrzepotała powiekami, co sprawiło jej ogromny ból. Przygryzła lekko wargi. Nawet ta niewielka czynność bardzo ją osłabiły, odbierając jej kontrolę nam mięśniami. Czuła, że nie jest w stanie się poruszyć.  Joe nie wiedziała, czy stoi, czy siedzi czy może leży. Nie czuła niczego, jakby unosiła się w ciepłym powietrzu. Nie mogąc ruszyć nawet małym palcem u ręki, zaczęła wodzić oczami po tym, co ją otaczało.
A otaczało ją niewiele. W każdym razie Joe nie była w stanie wszystkiego dostrzec w okalającym ją fioletowym półmroku. Popatrzyła przed siebie. Nad jej półprzymkniętymi, z osłabienia powiekami, wirował błyszczący, suchy fioletowy pyłek, drażniący ją w nos i sprawiający, że do oczu, Joe nabiegły wymuszone łzy. Patrząc na wprost, nie była w stanie dostrzec czegokolwiek poza bezkresną pustką ciemności, która pochłaniała część filetowego pyłku, jak czarna dziura umierające gwiazdy.
Joe przeniosła swój zbolały wzrok w prawo. Przed jej oczami znalazła się burgundowa, skórzana przestrzeń mebla, która pachniała tłustą pastą do polerowania skórzanych przedmiotów.  Joe poruszyła dłonią i zdołała zmusić swoje zastałe mięśnie do dotknięcia czerwonej skóry, która w dotyku była niezwykle śliska i delikatna, jak jedwab.
Odwróciła zmęczone oczy w drugą stronę. Zobaczyła niewielki, okrągły stolik, który otaczała tajemnicza mgiełka, wirującego fioletu. Na niskim stoliku stał gruby, wymyślny flakon, lśniący kryształem. W drogim wazonie stała dostojnie samotna biała dalia.
Gdy Joe na nią spojrzała, przez ułamek sekundy, wydawało jej się, że w środku pąku osadzone jest krwiste oko, które ją obserwuje. Jednak, gdy Joe mrugnęła i znów spojrzała na kwiat niepokojące uczucie opuściło ją. Dalia znów wyglądała zwyczajnie. Tylko jak kwiat. Jak roślina…
Joe przełknęła ślinę i poruszyła się. Wszystko naparło na nią tak nagle. Jakby dotąd znajdowała się w lekkiej pustce, a ktoś, bez żadnego ostrzeżenia, wylał na nią tony lodowatej wody, podtapiając ją. Gdy nagłej fale mdłości ustały, Joe poczuła się, jakby wracała do życia. Odzyskała władzę w dłoniach i ramionach. Mogła swobodnie poruszać nogami. Wtedy zauważyła, że leży. Podniosła się szybko i usiadła na długiej i szerokiej sofie, obitej ciemnoczerwoną skórą. Joe leżała na pięknie haftowanych, pierzastych poduszkach, okryta czarną, satynową narzutą. Wyprostowała się i opuściła stopy na szary, miękki dywan, zajmujący całą podłogę.
Popatrzyła na swoje stopy. Ale czy to były jej stopy? Nie, na pewno nie. Te stopy, na które teraz patrzyła ubrane były w czarne, matowe botki na kwadratowym obcasie. Poruszyła nogami, aby się upewnić. Stopy zahuśtały się delikatnie, świadcząc o przynależności do Joe. Gdy Joe przyzwyczaiła się do butów popatrzyła nieśmiało na nogi. Zobaczyła swoje kościste kolana obleczone w koronkowe, błyszczące rajstopy, które znikały w fałdach sztywnego tiulu granatowej spódnicy. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie. Nie lubiła spódnic ani tym bardziej sukienek.
Pomału wstała i jak zahipnotyzowana ruszyła przez fioletowy pyłek ku stolikowi z dalią. Obcasy botków bardzo jej przeszkadzały. Joe nigdy nie nosiła eleganckich butów. W szafie miała tylko trampki. Całą armię trampek. Gdy stanęła przed meblem, stolik okazał się jeszcze niższy niż się wydawał.  Sięgał Joe tylko do połowy ud. Dziewczynie wydało się, że w wysokich butach podobna jest do olbrzyma.
Joe nachyliła się nad meblem. Spomiędzy fioletu wyłoniła się malutka, elegancka koperta, zaadresowana srebrnym tuszem do Joe. Joe szybkim ruchem zgarnęła papier. Przy tej czynności zauważyła, że jej dłoń obleczona jest w cieniutką, długą do łokcia granatową rękawiczkę bez palców, która mocno kontrastowała z jej bladym przedramieniem. Na palcach prawej dłoni połyskiwały drogie kamienie, a zadbane paznokcie, ktoś pomalował jej, pewną ręką, na srebrzystą czerń.
Joe z trudem oderwała wzrok od swoich palców i popatrzyła na filigranową, cieniutką kopertę.
Miała w sobie coś z mgiełki, która zdawała się, móc rozpuścić się, w dłoni Joe. Dziewczyna szybko rozerwała piękny papier i wytrzepała na wyciągnięta lewą dłoń mały, brzydki skrawek papieru, nie pasujący do schludnej koperty. Joe podeszła z powrotem do sofy, usiadła na niej i wyprostowała papier na koronkowym kolanie. Od razu rozpoznała szerokie, niechluje pismo. Autora listu znała bardzo dobrze. Ileż to papierowych słów wymienili między sobą na lekcjach? Ileż było zabawy przy poznawaniu siebie nawzajem?
            Joe szybko przeczytała wiadomość, rozszyfrowując chłopięce znaki, skreślone  naprędce drżącą ręką :
Joe, kocham Cię. Kocham, rozumiesz? KOCHAM. Joe, starałem się. Nie chciałem. Proszę, wybacz mi.
                                                                                                                                   Tom


            Dziewczyna musiała kilka razy przeczytać wiadomość nim dotarł do niej jej sens. Z gardła Joe wydobył się ciche westchnienie smutku i zdziwienia, które szybko przerodziło się w głośny, straszny jęk, gdy do Joe w końcu dotarła straszna rzeczywistość. Boże, co ona sobie wyobrażała? Że niby gdzie jest? Gdzie mogłaby być? Przed oczami stanęły jej straszne sceny, ból i strach. Spotkanie z Mossem i jego podwładnymi. Nie mogła umrzeć. Nie mogła? Umarła, to pewne...
Joe zerwała się na równe nogi, prawie tracąc równowagę na tych cholernych obcasach i bez zastanowienia zagłębiła się w czerń zmieszaną z fioletem po przeciwnej stronie burgundowej sofy, zostawiając za sobą piękną dalię w krysztale.. Wyciągała przed siebie palce, dramatycznie próbując się stąd wydostać. Jednak na próżno. Stąd nie było ucieczki.
Gdy w końcu to zrozumiała po policzkach ciekły jej łzy, wargi drgały, a stopy bolały od butów nie przystosowanych do biegania. W absolutnym mroku usiadła, tam gdzie stała i podciągnęła kolana pod samą brodę, by poczuć się choć trochę bezpieczną. Nie na wiele się to zdało. Jak można poczuć się bezpiecznym w eleganckiej twierdzy Innych? Twierdzy z jej najgorszych koszmarów?

2 komentarze:

  1. A jakże. Dopisuje. Swoją drogą to nawet dobrze, że coś cię dopadło, bo będziesz mogła napisać więcej. CZekam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaha, miło mi. Tyle, że ja za bardzo nie kontaktuje za często...... Swoją drogą przy gorączce są niezłe odloty. Nie żebym polecała +D

    OdpowiedzUsuń