wtorek, 4 lutego 2014

Wiatr Krwi

Joe otworzyła oczy. Przez chwilę zdawało jej się, że lata. Przed jej oczami rozpościerało się bezkresne czarne niebo. I wielki Księżyc. Nadal była noc. Ta noc. Joe usiadła. Jej palce dotknęły rogu kraciastego koca, na którym siedziała. Była sama. Nie było ani żywych ani martwych. Ciszę przeszywał tylko jej szybki oddech i głośne bicie jej serca. Dziewczyna wstała. Jej ruchy były mechaniczne. Nie zastanawiała się nad tym gdzie idzie. Po prostu przesuwała stopy krok po kroku w stronę domu.
Przekroczyła próg małego szarego domku. Tylko w jednym oknie paliło się słabe światło. Idąc ciemnym korytarzem, kierowała się delikatną poświatą dochodzącą z jednego z pokoi. Szła wolno. Kilka razy zatoczyła się i musiała przytrzymać się ściany. Głowa pękała jej na dwoje.
Weszła do kuchni w domu Toma. Na parapecie ktoś ustawił woskowe świece, które były już praktycznie wypalone. Stopiony wosk spływał z podstawek ku ścianom. Odbicia długich płomyków drgały w oknach. Zdawało się, że w kuchni panuje pożar. Pożar, który trawi wszystko, co napotka na swojej drodze.
- Lepiej?- głos dochodził z jednego z rogów kuchni. Joe popatrzyła w tamtą stronę.
 Na kuchennym blacie siedziała Cleo. W ręku trzymała jakąś poprzecieraną książkę. Nie miała już na sobie czerwonej spódnicy. Jej miejsce zajęły rozciągnięte szorty i różowe wełniane podkolanówki. Skarpety wyglądały na ręcznie robione.
- Za pierwszym razem wszyscy tak mamy. Mdlejemy jak muchy na Saharze. Trzymaj.- powiedziała wesoło Cleo, podając Joe parujący kubek. W kubku była gorąca czekolada z kopiastą górą śmietanki. Niewiele myśląc Joe zaczęła sączyć napój, który rozkosznie rozchodził się po całym jej ciele.
- Ale to nie był pierwszy raz. Już ich widziałam.-powiedziała Joe, gdy opróżniła kubek. Dziewczyna podciągnęła się i usiadła koło Cleo. Sama nie wiedziała dlaczego, ale bardzo potrzebowała szczerej rozmowy. A Cleo wyglądała na godną zaufania. 
- Widziałaś. Oczywiście, że tak. Ale wtedy oni nie chcieli z tobą rozmawiać. Nie chcieli ci nic przekazać. Ot, byłaś sobie.- powiedziała Cleo żywo gestykulując. Joe drgnęła. Nie chcieli z nią rozmawiać? Nic przekazać? A kobieta w sali historycznej? Siostra Toma zauważyła, jak przygryza wargę.
- Powiedz mi, Joe. O co chodzi?- Joe zobaczyła jak z beztroskiej dziewczynki zmienia się w czujną kobietę. Joe zawahała się.
- Joe, powiedz mi. Już.- jej głos bardzo przypominał syk węża. Cleo nachyliła się do Joe. Stara książka spadła z hukiem na podłogę.
- Parę dni temu. Na lekcji historii w szkole widziałam pewną kobietę. Tom powiedział, że ona do mnie mówi. Kazał..... kazał mi ją usłyszeć. tak jak Joseph. I ja ją usłyszałam. Mówiła do mnie. Chyba się żaliła, czy coś- powiedziała szybko. Nie wiedziała, czy to coś ważnego. Przecież Tom...........
Cleo zesztywniała i wyprostowała się wolno. Przez zaciśnięte zęby wzięła świszczący wdech.
- Tom, ty cholerny debilu, złaś tu natychmiast!!!- wrzasnęła przeraźliwie, zeskakując z blatu.
 Bez szpilek paradoksalnie wyglądała na wyższą. Wyższą w inny sposób. Przez chwilę nic się nie działo. Potem Joe usłyszała wolne skrzypienie podłogi i z mroku korytarza wyłonił się przygarbiony Tom. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Nie patrzyła w stronę Joe. Cleo piorunowała go spojrzeniem. Skupił się na odparciu wzrokowego ataku siostry.
- Tłumacz.- rzuciła ostro Cleo, krzyżując ramiona na piersiach.
- Mówiłem ci, że ona jest niezwykła. Ona może więcej. Jej Talent.....- powiedział spokojnie Tom, zezując po kątach.
- Ty skończony idioto! Niezwykła?! Joe jest inna, nawet od ciebie, czy mnie. Zgadzam się, ale do, jasnej cholery, po to jest z nami Joseph! Nie wtrącaj się więcej do tego. Nie chcesz chyba wylądować w błocie bez głowy?!- wrzaski Cleo odbijały się po całym pomieszczeniu, uderzając z całą mocą w Joe. Dziewczyna patrzyła to na rozwścieczoną siostrę Toma to na jego samego. Skurczonego w sobie ze spuszczoną głową i dłońmi w kieszeniach dresu.
- Cleo.- powiedziała Joe zdławionym głosem, patrząc ze strachem w podłogę i różowe stopy dziewczyny.- Odwieź mnie do domu.
- O nie, kochana. Mój brat, idiota, odwalił nieźle gównianą robotę. Na razie nigdzie nie pójdziesz.- Cleo podeszła szybko do Joe i wzięła ją za rękę.
Uczyniła to zbyt szybko, jak na zwykłego człowieka. Jej uścisk był zbyt mocny. Joe poczuła piekący ból, gdy kości lewej dłoni pękły pod palcami Cleo.
                      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz