Joe siedziała z podkulonymi nogami na wytartej
sofie w zagraconym salonie Toma. W zaciśniętych, odrętwiałych palcach trzymała
wielki kubek gorącej czekolady. Przeszedł ją dreszcz. Kolejny. Nie wiedziała
czy ze strachu, czy z zimna, a może dlatego, że Tom właśnie dotkną jej pleców,
opierając rękę za jej głowę.
Dziewczyna była bardzo zdezorientowana. Nie
wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Nie wiedziała nawet od czego zacząć
wyjaśnianie sobie tego, że jej matka stoi przed nią uśmiechnięta, a na jej
martwym obliczu kwitnie zdrowy rumieniec. Joe starała się na nikogo nie
patrzeć. Utkwiła swoje puste niebieskie oczy w kubku, obserwując jak napój
szybko paruje.
- Joe?- usłyszała znajomy głos należący Cleo. Dziewczyna podniosła głowę. -
Możemy ci to wszystko wyjaśnić. Jeśli tylko chcesz.
Właśnie, pomyślała Joe ." Jeśli tylko
chcesz". A jeśli Joe wcale nie chciała czyichś wyjaśnień? Jakiejś obcej
osoby, która mogła bez zmrużenia oka skłamać jej prosto w twarz? W tym pokoju
ufała teraz tylko jednej osobie. Nie miała tylko pewności czy ona tam naprawdę
stoi. I czy potrafi odpowiedzieć na pytania Joe. Dziewczyna poprawiła się na
swoim miejscu i podniosła wolno oczy na swoją matkę. Przełknęła głośno ślinę.
- Mamo?- kobieta drgnęła i pochyliła się nad dziewczyną.- Co tam Joe?- do oczu Joe nabiegły niechciane łzy.
Matka zwróciła się do niej tak, jak zawsze, gdy
Joe miała problem. Na przykład z pracą domową z chemii. Kobieta usiadła na
wolnym fragmencie sofy i dotknęła ramienia Joe. Po skórze dziewczyny rozlało
się miłe ciepło, jakby jej ramię nagle zostało otulone miękkim, wygrzanym
jedwabiem. Od razu poczuła się lepiej i odwróciła się przodem do matki, odtrącając
wyciągniętą za nią rękę Toma.
- Mamo, co się ze mną stało? Zawsze czułam, że jesteś koło mnie. Że nade mną
czuwasz i w ogóle. Ale teraz ja ciebie widzę i czuję twój dotyk. I ja,
ja........- głos się jej załamał. Nie chciała płakać, więc zacisnęła z całej
siły powieki. Poczuła jak matka lekko dotyka jej dłoni.- Joe, Skarbie, zaufaj im. To dobrzy ludzie. Oni ci pomogą.- głos miała dźwięczny i Joe nie mogła się do niego przyzwyczaić. Różnił się od tego, który pamiętała.
- Na pewno?- rzuciła Joe nie podnosząc głowy.
- Na pewno pewno- brzmiała odpowiedź matki zakończona wesołym śmiechem.
- Dobrze.- powiedziała dziewczyna i podniosła wzrok na Toma. Chłopak cały czas się w nią intensywnie wpatrywał, co strasznie drażniło Joe.
- Chcę wiedzieć. Wyjaśnij mi.- rozkazała Joe, patrząc prosto w ciemne oczy Toma.
- Urodziłaś się z Talentem, Joe.- powiedział wolno Tom.
- Wiem, każdy coś tam umie.
- Nie, nie o to chodzi. - Tom zaczął się denerwować.
- No to o co? - chłopak rzucił krótkie spojrzenie w stronę swojej siostry, opartej na ramie fotela, w którym siedział niewzruszony Joseph.
- O której się urodziłaś? -spytała Cleo bezceremonialnie. Jej pytanie strasznie zdziwiło Joe, Dziewczyna nie znała godziny swoich narodzin.
-Joe przyszła na świat o 7,39 rano- powiedziała mama patrząc się z czułością na Joe.
- A, że tak spytam, o której pani zmarła?- Joe aż się wzdrygnęła, na to nienormalne pytanie.
- O 7,39 rano- powiedziała spokojnie pytana.
- Między tymi wydarzeniami, łączącymi was, jest 24 lata różnicy. Niezły paradoks, co nie?- dokończyła Cleo sadowiąc się na kolanach Josepha.
- Co nie........No ale nie rozumiem. I w związku z tym, że ja się urodziłam o tej samej godzinie, co zmarła moja mama, co się niby miało stać?- Joe była wściekła. Wściekła, że nie mogła tego zrozumieć.
- Związek jest taki, Joe, że kiedy dajmy na to matka umiera o tej samej godzinie, co do sekundy co jej córka się rodzi, to tworzy się między nimi jeszcze większa więź. Więź, której sama śmierć nie jest w stanie przerwać. Ona jest wieczna. I to się nazywa Talent. - odezwał się głośno Joseph. Chłopak nie patrzył się na dziewczynę, ale gdzieś w przestrzeń. Jakby widział coś, czego nikt inny nie mógł dojrzeć.
- Odlot, prawd? - rzuciła wesoło Cleo, teraz już praktycznie leżąc na swoim chłopaku.
- Czyli ja się urodziłam, co do sekundy, o tej samej godzinie co moja mama umarła?
- Była to godzina 7,39 i 27 sekund. Równiuteńko- powiedziała Cleo, szczerząc się do niej w swoim szczerbatym uśmiechu.
Ten blog został nominowany do Libster Award :) więcej informacji na aliszewska38.blogspot.com
OdpowiedzUsuń